Okna domu, w którym mieszkali państwo Wojtyłowie, wychodziły na ścianę kościoła. Codziennie po przebudzeniu mały Karol patrzył na widniejacy na niej zegar słoneczny i napis: Czas ucieka wieczność czeka. O czym wtedy myślał? Klękał do modlitwy... Oddawał każdy dzień Panu Bogu - modlił się za swoich najbliższych: mamusię, tatusia, siostrę, brata Edmunda. Karol, czyli Lolek, jak Go nazywano w dzieciństwie, prosił Maryję, by zastąpiła mu zmarłą wcześnie mamę. Zawsze czuł się Jej dzieckiem. W dniu Pierwszej Komunii Świętej przyjął do serca Pana Jezusa oraz otrzymał szkaplerz - szatę Matki Bożej. Od tej pory do końca życia nosił na szyi ten poświęcony znak opieki Maryi. Najświętsza Panna obiecała, że każdego, kto nosi pobożnie szkaplerz, po śmierci zabierze szybko do nieba. Wiemy wiec na pewno, że nasz ukochany Ojciec Święty błogosławi nam z okna Domu Pana Boga. Lolek wychował sie w domu, w którym Pan Bóg był na pierwszym miejscu. Widział, jak ojciec codziennie rano i wieczorem modlił się przy domowym ołtarzyku. Razem odmawiali Różaniec, czytali Pismo Święte. Od najmłodszych lat Karol był gorliwym ministrantem. Przed rozpoczęciem lekcji służył do Mszy Świętej w kościele parafialnym, który widział z okna. Chodził z ojcem na pielgrzymkę do słynnego Sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej - ukochał tamtejsze Dróżki i kapliczki, chętnie tam powracał jako student, kapłan, biskup, Papież... Karol był żywym, wesołym i bardzo dobrym chłopcem. Otrzymał od Pana Boga wiele talentów, ale sam wiele pracował nad swoim charakterem i zdolnościami. Uczył się doskonale, na Jego świadectwach szkolnych widzimy niemal same piatki. Lubił szczególnie język polski, łacinę oraz grekę. Najlepszy stopień bardzo dobry ze szczególnym zamiłowaniem miał oczywiście z religii. Karol nie był jednak kujonem, który poza nauką świata nie widzi. Uprawiał sporty - zimą z zapałem jeździł na nartach na stokach okalajacych Wadowice, ślizgał się na łyżwach. Latem razem z kolegami pływał w chłodnej Skawie. Uwielbiał górskie wycieczki i grę w piłkę nożną - najczęsciej stawał na bramce. W gimnazjum przyszła jeszcze jedna pasja: teatr. Występował na scenie i tak pięknie deklamował swoim donośnym, wrażliwym głosem, że wielu myślało, iż w przyszłości wstąpi do szkoły teatralnej. Mało kto wiedział, że Karol juz jako chłopiec zaczął pisać wiersze. Chętnie pomagał kolegom, zwłaszcza tym, którzy mieli kłopoty z nauką.Często te lekcje odbywały się w mieszkaniu państwa Wojtyłów. Czasem Lolek wychodził do drugiego pokoju. Chłopcy zajrzeli tam kiedyś: ich kolega klęczał i się modlił. Cofnęli się, nie chcieli przeszkadzać. Ich przyjaciel Lolek miał swoje tajemnice, które powierzał tylko Panu Jezusowi. U Niego i Matki Bożej szukał odpowiedzi na ważne pytania: kim będę, gdy dorosnę; co daje w życiu szczęście. Któregoś dnia. rozmawiając z samym Bogiem, Karol usłyszał głos: Pójdź za mną.Pan Jezus wzywał Go, by pomógł Mu prowadzić ludzi do nieba. Tak, Panie, jestem gotowy...( W ogrodzie Maryi nr 29/2005)