Niewidomy uzdrowiony wewnętrznie (ks. Michał Dulik) Stracił wzrok, ale odnalazł Boga. Dziś uważa się za człowieka szczęśliwego. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy zrozumiał, że pozostała mu tylko wiara i modlitwa...
Tomasz Drengenbery urodził się w niemieckim Dortmundzie. Był dobrym uczniem, wspaniałym przyjacielem, pełnym poczucia humoru kolegą. Jego życiową pasją były motory. W 1981r. Tomasz uległ poważnemu wypadkowi. Odniósł wiele obrażeń zewnętrnych (miał połamane kosci wszystkich kończyn) i wewnetrznych (stracił jakąkolwiek nadzieję). W czasie operacji okazało się, że do konca życia pozostanie niewidomy. Nie mógł sobie tego wyobrazić. Miał dopiero dwadzieścia lat. Chciał cieszyć się życiem jak jego rówieśnicy. Rodzice i przyjaciele podtrzymywali go na duchu, on jednak nie chciał współczucia, troski, opieki. Był zbuntowany. Pragnął żyć "normalnie". Ale po ludzku było to niemożliwe. Choć cały rok spędził w szpitalu, zabiegi lekarzy spełzły na niczym. Tomasz i jego rodzina dużo słyszeli o Ojcu Benno i jego wspólnocie :Nieustajacej modlitwy różańcowej". Chłopak zdecydował więc zadzwonić do nich i prosić o duchowe wsparcie. Sam również próbował się modlić. Dzieki pomocy Ojca Benno dostał się do szkoły dla niewidomych, gdzie zdał egzamin maturalny. Był to punkt zwrotny w jego życiu. Po raz pierwszy naprawdę uwierzył, że pomogła mu Matka Boża. To zmobilizowało go do podjęcia studiów prawniczych. W Niemczech trwały one dwanaście semestrów, Tomasz ukończył je w ciągu siedmiu. Wtedy też poznał swoją żonę, która- jak sam mówi- jest dla niego darem od Boga. Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę jako adwokat, otworzył własną kancelarię prawniczą. Po kilku latach, gdy był już sławny i ceniony, zaproponowano mu stanowiskosędziego w Marburgu. Kupili tam stary dom, który dzięki pomocy przyjaciół odrestaurowali. Bóg obdarował ich dwojgiem dzieci. Są bardzo szczęśliwą rodziną. Tomasz znowu cieszy się życim. Zaczął nawet uprawiać dawne hobby - kupuje stare motory i je naprawia. Z pokorą przyznaje, że wszystko zaczęło się od momentu, w którym doszedł do wniosku, że pozostała mu tylko wiara i modlitwa. Właśnie wtedy zaczął cieszyć się nawet najmniejszymi rzeczami, których wcześniej - jako zdrowy człowiek- wcale nie dostrzegał. Tomasz wzroku nie odzyskał, ale został uzdrowiony wewnetrznie. Wie, że jest to dla niego najwieksza łaska. (Różaniec, 2001/6)