Światło, które świeci w ciemnościach (ks. Andrzej Adamski)
Święty Józef zatrzymał osiołka i popatrzył na Maryję. - To już niedaleko - powiedział, a Matka Boża uśmiechnęła się do niego. Przez całą drogę wpatrywała się w Dzieciątko, które trzymała w ramionach, teraz jednak podniosła głowę i popatrzyła przed siebie. Znajdowali się na wzgórzu, z którego roztaczał się piękny widok na Jerozolimę. W centrum miasta stała świątynia, wybudowana przez Żydów ku czci Pana Boga. Od narodzenia Jezusa minęło właśnie 40 dni. Zgodnie z przepisami prawa żydowskiego Maryja i Józef przynieśli Dzieciątko do świątyni, by przedstawić je Panu Bogu. Gdy wchodzili na dziedziniec, podszedł do nich pewien starzec. Nie znali go, ale on zachował się tak, jakby na nich czekał. Miał na imię Symeon. Był dobrym i pobożnym człowiekiem. Pan Bóg obiecał mu, że będzie żył, dopóki na własne oczy nie zobaczy Zbawiciela. Gdy ujrzał Maryję, Józefa i Dzieciątko, od razu wiedział, że obietnica boża się spełniła. Wziął małego Jezusa na ręce i powiedział: "Panie Boże, dziękuję Ci za to,że zobaczyłem Twoje zbawienie - światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twojego, Izraela". Symeon nazwał Jezusa światłem. Wiele lat później Pan Jezus powiedział sam o sobie: "Ja jestem Światłością świata". Wiemy, światło świeci w ciemnościach. Nie lubimy siedzieć po ciemku. Bardzo niebezpieczne jest też chodzenie w ciemności - łatwo wtedy zabłądzić albo potknąć się o jakąś przeszkodę. Gdy zapada noc, szukamy światła i je zapalamy. Dzisiaj nasz wzrok z radością kierujemy na Matkę Bożą i dziękujemy Jej za to, że dała nam Jezusa, który jest naszym Światłem. Abyśmy lepiej o tym pamiętali, 2 lutego w kościołach święcimy świece zwane gromnicami. Dlatego też ten dzień jest nazywany świętem Matki Bożej Gromniczej. Nazwa "gromnica" wzięła się stąd, że w dawnych czasach ludzie stawiali te świece zapalone w oknie podczas burzy i modlili się do Matki Bożej, by strzegła ich domu przed uderzeniem pioruna - a piorun to inaczej grom. Pan Jezus jest Światłem świata. On sam podczas sakramentu chrztu zapalił w naszych sercach swoje światło. Tym światłem jest łaska uświęcająca - czyli przyjaźń z Panem Bogiem. Tego światła musimy ciągle pilnować i starać się, by nie zgasło. Tym, co je gasi, jest grzech ciężki. Takie zgaszone światło możemy na nowo rozpalić przez sakrament pokuty, czyli spowiedź. Spróbujmy 2 lutego wrócić z kościoła, niosąc przez całą drogę zapaloną świecę. Zobaczymy, że wcale nie jest łatwo dopilnować, by wiatr nie zdmuchnął płomyka świecy. Podobnie jest ze światłem Bożym w naszych sercach. Tego światła nie możemy zatrzymywać tylko dla siebie - trzeba dzielić się nim z innymi. Są tacy ludzie, którzy wszędzie, gdzie się pojawią, wprowadzają radość, dobry humor i zgodę. Potrafią zawsze pomóc w potrzebie i pocieszyć, jeśli ktoś jest smutny. Gdy patrzymy na nich, wydaje nam się, jakby wokół nich robiło się od razu jaśniej. Tak właśnie zachowują się ludzie, którzy w swoim sercu mają Pana Jezusa i Jego światło. Czy Ty też jesteś jednym z nich?... (W ogrodzie Maryi, nr3)